Ahoj! Już dość długi szmat czasu minął, odkąd pojawił się wcześniejszy rozdział. Niestety nie mam dla was dobrych wieści. Tak jak gdzieś wcześniej wspominałam, zbliża się matura wielkimi krokami, toteż pisanie Alicji schodzi na dalszy plan. Oczywiście rozdziały będą pojawiały się co jakiś czas, ale nie mogę wam zagwarantować płynności. Może być tak, że pojawi się jeden rozdział na miesiąc albo na trzy. Jednak nie martwcie się - od połowy maja wszystko wróci do normy! Zapraszam do czytania i komentowania! :D
Wasza Amnesia :*
***
Krążę po
łazience tam i z powrotem, sama nie wiedząc, co teraz począć. Kąpiel nie dała
mi ukojenia, a przynajmniej takiego, jakiego oczekiwałam. Zmyła jedynie warstwę
brudu, a rozgardiasz emocjonalny został na swoim miejscu. Z jednej strony nie
chcę wierzyć, że Danielle może mieć coś wspólnego z Alicją, jednak wszystko
działa na jej niekorzyść. Atak, kwiaty, farba, perfumy i… W mojej pamięci
odżywa obraz nadgarstka dziewczyny. Jej przegubu, na którym widniała
bransoletka z zawieszkami w kształcie róży.
Zatrzymuję
się i opieram dłonie o szklany zlew, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. W
moich oczach maluje się czysty obłęd. To zaledwie drugi dzień, a ja już gubię
się w swoich myślach. Co będzie dalej?
Zamykam oczy,
powoli wypuszczając powietrze przez nos, następnie zaczynam liczyć.
— Sto.
Dziewięćdziesiąt dwa. — Każde słowo, sylaba, dźwięk pozwalają mi odzyskać grunt
pod nogami; sprowadzają mnie na ziemię niczym sznurek przyczepiony do balonika
z helem.
Przy
siedemdziesięciu sześciu wychodzę z łazienki, zostawiając za sobą otwarte
drzwi.
Przy
pięćdziesięciu dwóch staję przy schodach, a do moich uszu dolatują dźwięki rozmów
i śmiechy.
Przy
dwudziestu moje bose stopy dotykają zimnych kafli podłogowych na parterze. Z
tej odległości widzę już dwie sylwetki siedzące do mnie tyłem oraz postać
dziewczyny krzątającej się po kuchni. Pomieszczenie wygląda jak prosto wyjęte z
katalogu o perfekcyjnej pani domu mieszkającej w perfekcyjnym domu z
perfekcyjnym wyposażeniem wnętrz.
Przy zerze
staję koło nich i zaczynam zabawę.
— Skąd
wiedziałaś, że jestem dobra w hakowaniu? — pytam na samym wstępie, a osoby
siedzące w kuchni momentalnie odwracają się w moją stronę.
Spoglądam po
twarzach każdego z nich, próbując odczytać ich emocje, gdy sama zachowuję
kamienną maskę. Jeśli chcą się tak bawić — proszę bardzo. Ja nie zamierzam
pierwsza się poddawać.
— Dlaczego
już pierwszego dnia, ba!, zaraz po tym, jak pojawiłam się w szkole, wiedziałaś,
że mogę zhakować Króliczą Norę? — ponawiam swoje pytanie, każde słowo cedząc z
zimną precyzją i dokładnością, żeby wszystkie osoby przysłuchujące się moim
słowom doskonale mnie zrozumiały.
— Nie mogę
ci powiedzieć — oświadcza szatynka, krzyżując swoje spojrzenie z moim. To jak
cicha walka o dominację. Jak dwa tygrysy konkurujące o władzę i prawo do
pożarcia ofiary.
— Zresztą,
czy to ważne? — Blondyn próbuje ratować napiętą atmosferę.
— Nie
wtrącaj się w to, Seth — rozkazuje dziewczyna, nawet na niego nie spoglądając,
a chłopak momentalnie milknie.
Powitajmy ponownie naszą królową lodu!
— Gramy po
tej samej stronie, Lexi — mówi spokojnie. — Nie doszukuj się w nas wrogów.
— Jak mam
się nie doszukiwać, skoro ciągle coś przede mną ukrywacie?! — Nerwy puszczają
mi, głos podnosi się o parę oktaw, natarczywie wibrując w moich uszach.
Nagle słyszę
szuranie krzesła po mojej prawej stronie. Odwracam się, spoglądając na Caspra,
którego oczy aż pociemniały z ledwo hamowanej wściekłości.
— Na twoim
miejscu nie wrzeszczałbym w domu gospodarza, który pomógł mi w potrzebie —
rzuca złowrogo. I wcale nie musiałabym być Einsteinem, żeby odczytać w tych
słowach groźbę.
—
Przepraszam. — Zwieszam głowę, nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia.
Słyszę
przyśpieszone bicie serca i szum krwi w uszach wywołane krążącą w żyłach
adrenaliną. Strach. W tym momencie boję się stojącego przede mną szatyna.
Ostatnio tak
się czułam… No właśnie, kiedy? Czy to było wtedy, gdy matka powiedziała mi, że
rodzina się rozpada? Czy może tamten moment, jak po raz pierwszy zauważyłam te
śliczne, drapieżne uśmiechy na twarzach moich oprawców? Albo kiedy matka
pędziła na oślep do szpitala, do którego zawieźli Aarona?
W moim życiu
było zdecydowanie za dużo momentów, gdy strach zawładnął mym sercem. Myślałam,
że już się do tego przyzwyczaiłam, a jednak chłopak stojący przede mną wywołał
w moim ciele dziwną mieszankę lęku i podekscytowania. Jakby ta rozmowa była
niezwykle niebezpiecznym, ale i pobudzającym wstępem. Pytanie tylko: wstępem do
czego?
Zaciskam
ręce w pięści, przygryzam wargę, po czym podnoszę głowę, rzucając mu wyzywające
spojrzenie. Mój wzrok wrzeszczy: dalej, zmierzmy się. Sprawdźmy, kto tu jest
silniejszy; i Casper dostrzega to, ponieważ na jego ustach zaczyna igrać
protekcjonalny uśmieszek.
— Lexi. —
Głos Danielle przebija się przez naszą linię bezgłośnej rywalizacji. Zamykam
oczy, wypuszczam powietrze, które przez cały ten czas wstrzymywałam i ze spokojem
malującym się na twarzy odwracam się w jej stronę. — Nie tylko ty jesteś
zmuszana do tej chorej gry…
Dziewczyna
wyciąga w moją stronę lewą rękę, tę samą, na której wcześniej zauważyłam
bransoletkę. I rzeczywiście, pod krawędzią materiału marynarki dostrzegam
srebrzysty zarys metalu oplatającego skórę przegubu.
— Co to
znaczy? — pytam, wskazując na błyskotkę, na co szatynka uśmiecha się
delikatnie. Poprawiwszy rękawy marynarki, przysłania widok na zawieszkę w
kształcie róży.
—
Powiedziałam ci tyle, ile mogłam. Reszty musisz się dowiedzieć sama — brzmi jej
odpowiedź.
Kiwam głową
na znak zrozumienia. Więcej od niej nie wyciągnę, ale te informacje jak na
razie starczają mi, bym choć przez chwilę uznała, że mogę jej zaufać. Domyślam
się, że Dani przestrzega zasad obowiązujących w Króliczej Norze, czyli tym
samym moje zaproszenie do Samorządu wynikało z informacji, które podała im
Alicja. A jeśli tak, to moje myślenie, że Alicja nie wie o moich zdolnościach,
było od samego początku błędne.
Sieć zacieśnia się, a my, szmaciane lalki, tańczymy tak,
jak nam zagrają…
***
Danielle z
uśmiechem zwycięstwa na twarzy stawia na stole cztery talerze z parującym
jedzeniem.
— Mam
nadzieję, że będzie wam smakować — rzuca, jakby nie wierzyła w swoje zdolności
kulinarne, jednak jej mina świadczy o czymś zupełnie innym.
W tym samym
momencie, w którym talerz dotyka stołu, dociera do mnie zapach potrawy, a mój
brzuch nagle przypomina o swoim istnieniu głośnym burczeniem.
— W samą
porę, Dani — parska Casper, spoglądając na mnie z uśmiechem, podczas gdy ja
chciałabym się zapaść pod ziemię. Głupi, głupi, głupi żołądek…
Nie
zwlekając dłużej, zatapiam widelec w wyśmienicie wyglądającej i pachnącej
potrawie. Pierwszy kęs okazuje się eksplozją smaku — po moich kubkach smakowych
rozlewa się płynne szczęście, choć w gruncie rzeczy nawet nie wiem, co jem.
— A tak
właściwie, co to? — pytam, kiedy już popijam jedzenie wodą. Szatynka podnosi na
mnie wzrok i uśmiecha się uroczo.
— Makaron w
sosie beszamelowym z brokułami i kurczakiem. — I to by wyjaśniało ten
jednocześnie znajomy co i zupełnie nieznany smak.
— Wyśmienite
— przyznaję naszej gospodyni. — Miałam się ciebie spytać: jak szłam do
łazienki, widziałam w jednym z pokoi taki niesamowity, szklany stół na trzech
żelaznych nogach. To jakiś zabytek, racja?
— Tak,
dokładnie. — W oczach dziewczyny błyska podekscytowanie. — To stolik kawowy z
końca dziewiętnastego wieku. Został zaprojektowany przez Antoniego Gaudiego,
jednak tylko nieliczni słyszeli o tym meblu. Większość osób zna jedynie duże
projekty, jak kościół Sagrada Familia czy Casa Milà.
— I to jeden
jedyny taki stolik na świecie?
— Nie… Jest
jeszcze jeden — odpowiada, robiąc pauzę dla podkreślenia wagi swoich słów — w
Białym Domu…
Nie wiem,
czy mam czuć ulgę, czy przerażenie na taką odpowiedź. Przynajmniej jestem pewna
dwóch rzeczy: znalazłam stolik z zadania Alicji i nie zostanę zamknięta za
próbę włamania do Białego Domu. Normalnie żyć nie umierać… Jeszcze tylko muszę
znaleźć sposób, żeby dostać się niepostrzeżenie do gabinetu i wykraść kluczyk.
Prosto powiedzieć, trudniej zrobić.
— To jest
boskie! — nagle wydziera się na całe gardło Seth. — Byłabyś idealną panią domu,
gdybyś tylko nie zachowywała się jak tyranozaur z okresem…
Razem z
Casprem wybuchamy śmiechem na to stwierdzenie, natomiast Danielle ze srogą miną
uderza blondyna w ramię, po czym również zaczyna chichotać.
— Widzę, że
dobrze się bawicie, dzieciaki — rozlega się głęboki głos od progu kuchni, na co
całą czwórką spoglądamy w tamtym kierunku.
O ścianę
opiera się wysoki, barczysty mężczyzna w średnim wieku. Ciemnobrązowe loki
przyprószone siwizną zaczesał do tyłu, odsłaniając w ten sposób całkiem
przystojną (jak na swoje lata) twarz ze sporym zarostem. Nie takim, jak u
Dagona, ale znacznie odznaczającym się na skórze. Bystrymi, niebieskimi oczami
przerzuca po twarzach każdego z nas, zatrzymując się na dłuższą chwilę na mnie.
Przełykam gulę, starając się nie denerwować tym nagłym spotkaniem.
— Cześć,
tato. — Dani podnosi się z krzesła i kieruje swoje kroki w stronę mężczyzny, na
którego twarzy pojawia się uśmiech na widok córki. — Szybciej skończyłeś pracę?
— Nie,
wpadłem tylko zabrać jeden projekt i wracam na budowę — odpowiada, głaszcząc
dziewczynę po włosach.
W jakiś
dziwny sposób zastanawiają mnie ich relacje. Może to dlatego, że ja sama nigdy nie doświadczyłam takiego
zachowania ze strony ojca? Jedyne, co pamiętam z dzieciństwa, to kłótnie
rodziców i lęk, że to moja wina. Te wszystkie spojrzenia posyłane mi spode łba
czy szepty po kątach, w których głównie figurowało moje imię. Chociaż nikt
nigdy nie powiedział mi tego wprost, wiedziałam, że rozwód rodziców był w
znacznym stopniu moją winą…
— Nie
widziałem cię wcześniej. Jesteś nową koleżanką Danielle? — Wyrywa mnie z
zamyślenia głos mężczyzny.
Skupiam się
na nim i niepewnie wymawiam ciche:
— Tak — po
czym dodaję: — Jestem Lexi.
Zapada
dziwna cisza, w czasie której chyba nikt nie wie, co powinien teraz powiedzieć
lub zrobić. Przypuszczam, że należałoby, żebym dodała coś więcej, ale nie robię
tego. Nie czuję naglącej potrzeby opowiedzenia całego swojego życiorysu temu
mężczyźnie, tylko dlatego, że jest ojcem mojej koleżanki aspirującej na
przyszłą przyjaciółkę.
— No tak… —
Mężczyzna zawiesza głos, przeciągając ostatnią głoskę. — Chyba czas na mnie. — Pochyla
się i całuje córkę w policzek. — Miło było cię poznać, Lexi. Wpadnij do nas
czasem. Chłopaki, tylko nie zdemolujcie mi domu!
Danielle
odprowadza ojca do drzwi, a ja dostrzegam w tym szansę. Naprędce wymyślam
głupią wymówkę, byleby tylko dostać się na piętro.
— Zapomniałam
telefonu z łazienki — rzucam, starając się, by na mojej twarzy nie można było
dostrzec napięcia. W gruncie rzeczy nie kłamię. Naprawdę zostawiłam telefon w
kieszeni spodni. — Zaraz wracam.
Wstaję od
stołu, czując na swoich plecach wzrok Caspra. Czy mnie przejrzał? Chyba jednak
nie, ponieważ docieram do podstawy schodów niezatrzymana przez jego
oskarżycielski głos. Na piętrze oddycham z ulgą, uzyskawszy pewność, że jestem
bezpieczna. Szybko podchodzę do gabinetu ze stolikiem i niepewnie staję przy
drzwiach.
Czuję, jak
moje serce szaleńczo bije w piersi, a w głowie pojawia się jednostajny szum. To adrenalina, uspokajam się, biorąc
głęboki wdech. Po chwili przekraczam próg pokoju i podchodzę do mebla. Trzęsącą
się dłonią odsuwam szufladę, spodziewając się, że zaraz zza drzwi wyskoczy
Danielle lub jej ojciec i tak skończy się moja „misja”. Ale kiedy szuflada
staje przede mną otworem, a zza pleców nie słyszę podniesionych głosów,
oskarżających mnie o kradzież, zyskuję odrobinę pewności siebie.
Sprawnym
ruchem wyciągam zawartość szuflady i uważnie oglądam pierwszy przedmiot. W
moich rękach spoczywa plan jakiegoś budynku namalowany na niebieskim papierze.
Na górze projektu widnieje data wystawiona na przyszły tydzień, a dokładniej na
dwudziestego drugiego marca oraz napis: Rozbiórka S.P. Millhaven. Marszczę
brwi, nie rozumiejąc za bardzo tego wszystkiego. Odkładam na chwilę plan na
szklany blat, a następnie wyciągam dość sporych rozmiarów mosiężny klucz. Nie
zastanawiając się dłużej, chowam go do kieszeni. Nagle za plecami słyszę dźwięk
kroków, więc spanikowana składam plany na kilka części, otrzymując w ten sposób
gruby prostokącik, który chowam do stanika, po czym wymykam się na korytarz,
modląc się w duchu, by nikogo tam nie było.
Niestety,
moje modły jak zwykle zdają się na nic.
— Tego
szukałaś? — W jego dłoni widnieje moja komórka, a ciemnoszare oczy przewiercają
mnie na wskroś, starając się dojrzeć jakąkolwiek, nawet najmniejszą, słabość.
— Dzięki,
właśnie miałam po niego iść — odpowiadam, ukrywając swoją panikę pod maską
uśmiechu pełnego wdzięczności. Wyciągam rękę, jednak Casper zabiera aparat w
swoją stronę.
— Dostaniesz
go, jak powiesz mi, co tam robiłaś — wskazuje ruchem głowy na gabinet za moimi
plecami.
Rzucam mu
piorunujące spojrzenie, jednak on nie odpuszcza. Wytrzymuje mój wzrok, a na
jego twarzy nie widać żadnych emocji.
— Chciałam
zobaczyć z bliska ten stolik kawowy Gaudiego — mruczę wściekle, zaciskając
dłonie w pięści.
Ciężar klucza
w kieszeni niemal sprawia mi fizyczny ból, a dotyk papieru na gołej skórze
swędzi i parzy, jakbym miała przyłożony kawałek rozżarzonego węgla.
Chłopak
mruży oczy i już wiem, że przegrałam, że wcale nie uwierzył w moją historyjkę,
że zaraz zawoła Danielle i każe mi oddać to, co ukradłam.
— Spoko,
proszę — oznajmia, podając mi komórkę. Zaskoczona jego reakcją odbieram
przedmiot i chowam do kieszeni pożyczonych jeansów.
— Dzięki…
— Dani
kazała ci przekazać, żebyś zostawiła swoje ubrania w łazience, a jutro dostaniesz
je czyste — rzuca, po czym przechodzi obok mnie bez dalszego wyjaśnienia, znikając
na schodach.
Sama nie
wiem, co się przed chwilą stało. Przecież mnie widział! Więc dlaczego nie
wściekł się albo przynajmniej nie powiedział tego innym?
Szybko zbiegam
po schodach, dopadając do kuchni, gdzie dalej panuje atmosfera radości i
przyjacielskiego droczenia się. Spoglądam na Caspra opierającego się o blat
szafki kuchennej i popijającego sok pomarańczowy ze szklanki. Na jego twarz
pozbawioną emocji i puste spojrzenie wlepione w moją postać. Jaki ma w tym cel,
że nikomu nie powiedział o sytuacji na górze?
— Zbieramy
się — rzuca w przestrzeń, dopiwszy resztkę soku. Spogląda na mnie, jakby
oczekiwał, że z nim pójdę. — Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
— Jak to my?
— pytam inteligentnie, nie ruszając się ani o milimetr.
— Odwiozę
cię — odpowiada spokojnie, na co spoglądam na Dani, szukając u niej pomocy.
— Przepraszam,
Lexi. Miałam cię odwieźć, ale tato powiedział, żebym została w domu, bo mama
zapomniała kluczy — wyjaśnia przepraszającym tonem.
Potakuję
głową i jednocześnie wzdycham głęboko w środku siebie. Nie chcę wracać z
Casprem, bo obawiam się pytań albo tej wymownej ciszy. Jedno i drugie nie
napawa mnie optymizmem. Zresztą, czy na motocyklu da się w ogóle rozmawiać?
Chwilę
później, jak już pożegnałam się z pozostałą dwójką, stoję na podjeździe
naprzeciwko motocykla, podziwiając z bliska kunszt i ilość pracy włożoną w jego
wygląd. Casper podaje mi niebieski kask, ale kiedy nieporadnie próbuję go
założyć, wzdycha teatralnie i zabiera mi go z rąk.
— Kobiety.
Niby takie perfekcyjne, a najprostszych rzeczy nie potrafią zrobić — rzuca,
zakładając mi kask na głowę.
Duże, ciepłe
ręce muskają mój policzek, gdy odgarnia kosmyk zbłąkanych włosów. Delikatność
tego gestu niemal powala mnie na kolana. Staram się odnaleźć jego wzrok, jednak
chłopak skupia się na dokładnym zapięciu kasku, zupełnie ignorując to, co przed
chwilą miało miejsce. A właściwie, czy cokolwiek miało miejsce?
Opanuj te głupie hormony, wrzeszczę na siebie w myślach, doprowadzając swój mózg
do stanu poczytalności.
— Teraz
powinno być dobrze — mówi i odsuwa się. Zakłada swój kask i wsiada na motocykl,
a ja zaraz za nim. Zupełnie nie wiem, co zrobić z rękoma, jednak moje
wątpliwości rozwiewa głos Caspra rozbrzmiewający jakby z oddali. — Złap się
mnie w pasie i balansuj ciałem tak jak motocykl! Jak skręcamy w prawo, to
przechyl się w prawo, jak w lewo, to w lewo. Rozumiesz?
— Tak! — odkrzykuję,
oplatając ramiona wokół jego piersi. Tu nie ma miejsca na uczucie nie komfortu.
Czuję, jak
strach powolnymi, acz idealnie rozplanowanymi kroczkami podchodzi mi pod
gardło. Spinam całe ciało, oczekując najgorszego.
— Nie bój
się! Jak się wywalimy, to trup na miejscu! — dopowiada jeszcze, a moje oczy rozszerzają
się ze strachu.
Nim jednak
zdążę zmienić zdanie i wrócić do domu taksówką, Casper dodaje gazu i ruszamy w
dół podjazdu, a wokół nas unosi się chmura pyłu. Powoli miejsce strachu zajmuje
ekscytacja, która przyjemnie łaskocze moje wnętrze, zaczynając od żołądka i
rozchodząc się coraz wyżej ciepłymi falami. Świat widziany z perspektywy
przemykającego motocykla jest tak zupełnie odmienny od tego codziennego,
mijanego w przytulnym wnętrzu samochodu.
— I jak ci
się podoba?! — Casper przekrzykuje łoskot wiatru rozbrzmiewający w mojej
głowie.
— To jest
genialne! — odkrzykuję, czując jak na mojej twarzy wykwita szeroki uśmiech
niczym u dziecka.
Zważywszy na
to, że rozmawianie w czasie jazdy jest strasznie irytujące z racji na szum
wiatru i przymus krzyczenia do siebie, dalszą podróż przebywamy w cichy,
rozkoszując się płynną jazdą, odgłosami maszyny przemierzającej ulice i tym
niesamowitym wrażeniu rozchodzącym się od brzucha na całe ciało. Ciepło, które
czuję od Caspra daje mi kolejną odrobinę przyjemności. I przez te wszystkie
elementy nasza jazda wydaje mi się o wiele za krótka, gdy w końcu stajemy przed
moim domem.
Casper
stawia nogę na asfalcie, nie wyłączając silnika. Schodzę z siedziska i ponownie
mocuję się z kaskiem, ale kiedy moje ręce po raz trzeci ciągną za włosy zamiast
za pasek, poddaję się i odwracam w stronę chłopaka.
— Pomożesz?
— A co
dostanę w zamian? — odpowiada pytaniem na pytanie i wcale nie muszę widzieć
jego twarzy, by domyśleć się, że się szeroko uśmiecha.
— Zależy od
tego, czego chcesz — odcinam się, na co mój towarzysz zaczyna się śmiać.
Wyciąga ręce i odpina mój kask, wrzucając go do kufra z tyłu.
— To, czego
chcę, jest poza zasięgiem mych możliwości. — Jego głos zmienia się diametralnie
w tym jednym zdaniu. Z wesołego, trochę aroganckiego pomruku przeistacza się w
pełen smutku jęk.
— Dlaczego? —
zadaję pytanie, zanim ugryzę się w język.
Casper
spogląda mi w oczy, prześlizgując się spojrzeniem po mojej twarzy. Nie wiem
czemu, ale mam wrażenie, że w tej chwili toczy wewnętrzną walkę.
— Obietnica —
brzmi jego odpowiedź. Nie pytam o nic więcej, po prostu patrzę, jak odjeżdża.
Najpierw powoli, by następnie całkowicie zniknąć z mojego pola widzenia.
Spoglądam na
godzinę wyświetlającą się na komórce. Dochodzi dwudziesta pierwsza. Wzdycham ciężko,
po czym kieruję się w stronę domu. Nim przekroczę próg, wiem już, co mnie
czeka.
Kiedy tylko
drzwi zamykają się za mną, w przedpokoju pojawia się Melissa odziana w
szlafrok. Jej mina sugeruje mi, że mam kłopoty, jednak nie odzywa się ani
słowem.
—
Martwiliśmy się o ciebie — szepcze w moją stronę. — Nie zabraniamy ci wracać
później do domu, tylko dzwoń do nas i uprzedź, że będziesz wieczorem.
Zaskakuje
mnie jej stosunek. Spodziewałam się dzikiej awantury, a tu tylko te ciepłe
słowa wypowiedziane z matczyną troską. Może nasza rozmowa rzeczywiście
przełamała lody?
—
Przepraszam — kajam się, jednak nie udaje mi się nic więcej dodać, ponieważ do
przedpokoju wchodzi rozespana Joyce.
Mruga i
pociera drobnymi rączkami oczka, by pozbyć się śladów snu. Zastygam w bezruchu,
kiedy jej czekoladowe tęczówki skupiają się na mojej twarzy. Aż sapię z
wrażenia.
— Joyce, ty
mnie widzisz!
Dziewczynka
marszczy brwi i przekrzywia główkę na bok, a ciemne włoski spadają jej na
twarzyczkę.
— Widzę cię,
siostrzyczko. Polepszyło mi się troszkę dzisiaj — odmrukuje cicho, ziewając. —
Tylko mam nadzieję, że jutro też cię będę widzieć…
Joyce
dosłownie zasypia na stojąco, więc podchodzę do niej i biorę ją na ręce,
zanosząc do sypialni dziewczynki. Kładę ją do łóżka i przykrywam zielonkawą
kołderką w wielobarwne kwiatki — jedynym kolorowym elemencie w tym morzu bieli.
Kiedy już mam odejść od niej, siostra łapie mnie za rękę i odwraca się w moją
stronę.
— Poczytasz
mi bajkę? — pyta słodko, wskazując paluszkiem na książkę leżącą na szafce obok.
— Oczywiście
— odpowiadam, sięgając po opowieść, a gdy tylko widzę jej tytuł, moje serce
zamiera. — Ciekawy wybór. Nie jesteś na tą opowieść za mała?
— Braciszek
Aaron zawsze mi ją czytał — zaprzecza szybko. — To nasza ulubiona książka!
Nie sprzeciwiam
się dłużej protestom dziewczynki, otwieram książkę i zaczynam czytać:
„W pobliżu wejścia do ogrodu rósł spory krzew białej
róży. Trzech ogrodników przemalowywało pośpiesznie jego kwiaty na kolor
czerwony. Zdziwiło to bardzo Alicję, podeszła więc bliżej i usłyszała słowa
jednego z ogrodników:
— Uważaj tylko, Piątko! Jak możesz pryskać mi tak na
ubranie!”
I w tym
momencie doznaję olśnienia! Wszystko idealnie trafia na swoje miejsce,
wpasowując się niczym mechanizm we szwajcarskim zegarku. Dani miała rację — nie
tylko ja jestem uwikłana w tę chorą rozgrywkę…
Nagle mój
telefon wibruje w kieszeni. Spoglądam na siostrę, jednak ona już ponownie
zasnęła, zbytnio zmorzona po całodziennym wysiłku i ekscytacji z powodu poprawy
samopoczucia.
Odkładam
książkę na stolik, podnosząc się ze skraju łóżka, po czym wychodzę z pokoju i
kieruję się na górę. Dopiero w swoim pokoju zbieram się na odwagę, by
przeczytać wiadomość, spodziewając się kolejnych pogróżek od Alicji. Jakże
jestem zdziwiona, gdy wyświetla się już całkiem dobrze znany numer i osoba.
Od: Casper
„Dobranoc,
Lexi.”
Och, ach! <3 love love love. Już myślałam, że on ją pocałuje! Jak mogłaś mi to zrobic! Ale ten sms na dobranoc był uroczy :-) jestem ciekawa, co to za dziwne plany i tajemniczy klucz! Moze powoli zacznie się coś wyjaśniać. Czekam na next. :-*
OdpowiedzUsuńDroga Repesco!
UsuńTwój komentarz jak zwykle spowodował mój szeroki uśmiech na mordce. Serio - szczerzę się do ekranu jak jakiś psychopata... -_- I taaaak! Jestem zua, że nie pozwoliłam się im pocałować. Nie mów hop, zanim nie przeskoczysz xD Ale nie martw się, zanim się wszystko wyjaśni, jeszcze z dziesięć razy będziesz mnie chciała zabić za motanie i niszczenie Twoich teorii spiskowych xD
Pozdrawiam i całuję :*
Amnesia
Spokojnie, w praktyce przygotowania do matury wcale nie pochłaniają tak dużo czasu jak się powszechnie uważa. ;) Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyłam się, gdy weszłam tu i zobaczyłam nowy rozdział. Tylko jęknęłam ze smutkiem, gdy tak szybko się skończył. Uwielbiam Danielle. Chyba nawet bardziej niż główną bohaterkę. Potrafi tak szybko zmieniać maski! Jest idealną tajemniczą postacią. Będę czekać cierpliwie na te kolejne, rzadkie, spotkania z bohaterami...
OdpowiedzUsuńNiby skończył się pierwszy tydzień szkoły, ale ja już czuję się (i dostaję taką masę zadań domowych), jakby to była już połowa roku szkolnego, a nie początek... Ech.
UsuńJa również lubię Danielle. Rzeczywiście, ta dziewczyna ma wiele masek, których jeszcze nie ukazała, Brudne sekreciki? Proszę bardzo - wszystko będzie w przyszłych rozdziałach. A kiedy już nasza kochana przewodnicząca pokaże tę jedną, najbardziej wstrząsającą maskę - możliwe, że większość osób przestanie ją lubić.
Spotkania może nie będą aż tak rzadkie xD Ogółem trzynasty rozdział już mam rozplanowany, krok po kroku, a nawet mam chyba pięć zdań napisanych, więc jest dobrze xD Oby tak dalej, hehe :D
Pozdrawiam,
Amnesia :3
Nie podoba mi się to. Oni wszyscy za bardzo kombinują, coś tu nie gra.
OdpowiedzUsuńA Seth mnie wkurza. Nie lubię tego typa.
Coś czuję, że Alicja jest wśród nich i że ona obserwuje Lexi z bardzo bliska.
Kurcze. Zawsze do czegoś zmierzasz, a gdy już człowiek ma nadzieję, że coś więcej wyjaśnisz, to nagle bach i zmiana tematu! To jest deprawujące. :D
Ale ma też swój urok, bo coraz intensywniej zastanawiam się, o co dokładnie chodziło z tymi oprawcami Lexi(pamiętam, że kiedyś napisałaś na ten temat retrospekcję, ale ja nadal nie wiem o co dokładniej chodzi) no i dlaczego jej rodzice w większości kłócili się o nią.
Lexi wydaje się być równie tajemnicza co Alicja. ;)
Pozdrawiam i nie życzę weny, a wytrwałości w nauce i cierpliwości w przygotowaniach do matury. :D
Czemu nie lubisz Setha? Ja go tam lubię - jest słodiachny xD Ale to może dlatego, że wiem troszku więcej o nim, jednak nie martw się xD Też będzie miał swoje momenty grozy i makabreski... (Amcia wcale nie straszy, wcale... xD) I zmiany wątków? Muszą być, żeby nie było za nudno i za prosto xD Na temat oprawców Lexi będzie jeszcze dużo, ponieważ jest to jeden z głównych wątków pobocznych (wiem jak to brzmi xD Język Polska być trudna język xD). Czy Lexi jest równie tajemnicza co Alicja? Hm.. ciężkie pytanie - możliwe, że tak, ale jednocześnie wydaje mi się, że w takim wypadku wszyscy są również mocno tajemniczy. Bo taki Dagon też ma swoje brudne sekreciki, a Casper? Łoooo Borze ciemny i zielony! Ten to dopiero jest agent, jeśli chodzi o życiowy syf... No, ale nie wyprzedzając faktów - wszystko będzie xD Każdy sekrecik, każdy motyw, każda zbrodnia wyjdą na jaw! Muahahaha xD
UsuńBardzo dziękuję za życzenia :*
Pozdrawiam,
Amnesia
Ja zacznę od dupska strony i powiem, że jednoczę się z Tobą w "BULU i RZALU", jeśli o maturę chodzi. Ale jednocześnie Ci podziękuję, bo trochę mnie dzisiejszym rozdziałem uspokoiłaś, jeśli o tę kwestię chodzi. A w zasadzie zrobił to Casper, mówiąc: "Nie bój się! Jak się wywalimy, to trup na miejscu!". Oni dojechali bezpiecznie, to i my elegancko to zdamy i trupa nie będzie XDD -> Ta, Hagiri się doszukuje pociechy wszędzie.
OdpowiedzUsuńAle teraz do rzeczy.
Casper mnie dzisiaj zdziwił. Spodziewałam się, że sypnie Lexi (ewentualnie zrobi z niej trupa xD), a ten tutaj jakoś tak mięknie i w ogóle… Cieszę się, że on nie cierpi na syndrom "głupia głowa, miękkie jaja", jak nazywam typ bohaterów, który z początku mnie intryguje, a potem się zakochuje albo po prostu robi nijaki. Widać, że Casper ma swoją przeszłość i stara się wyciągać z niej wnioski.
No dobra, słodzę i słodzę, ale ja go uwielbiam, więc chyba mam prawo, prawda? :D
Ale z tą nazwą potrawy to przegięłaś. Dla mnie to nadal makaron z sosem.
W dzisiejszym rozdziale jakoś lepiej udało mi się wczuć w Lexi. Chyba trochę bardziej ją zrozumiałam i stwierdzam, że mogłaby być moją dobrą koleżanką. Nie bardzo umiem wyjaśnić, dlaczego dochodzę do takiego wniosku – po prostu tak jest. Ale podziwiam ją za wytrwałość i odwagę – nie wiem, czy na jej miejscu umiałabym tak walczyć o odnalezienie powodu, z którego skrzywdzono jej brata.
Intryguje mnie jeszcze ta "obietnica". Mam nawet w głowie zalążek jakiejś dzikiej teorii, jestem ciekawa, na ile się sprawdzi.
Tak więc czekam na następny i pozdrawiam :D
Hagiri
Rozmowy Międzymiastowe
Ulicznice
P.S.: Przepraszam za taką ilość brzydkich słów naraz xD
Hagiś - ja już chcę "wziąść órlob" od szkoły xD A o maturze Ty mi lepiej nic nie wspominaj. Ja nie wiem, jak ja przeżyję trzy rozszerzenia -_- Chyba trzeciego maja to sobie seppuku walne, byleby nie iść i nie przeżywać tego koszmaru...
UsuńNo ale zostawmy ten brzydki temat, a zajmijmy się czymś ciekawszym xD Casper... Myślisz, że ten arogancki dupek nie ma jakiegoś planu? Bo ja myślę, że on myśli, że może będzie mógł Lexi w odpowiednim momencie zaszantażować... Albo coś innego, niespodziewanego, niewiadomego...I nie martw się - Casper ma solidne jaja (nie żebym sprawdzała czy coś, ale coś tak ostatnio mi zarzucił, że co jak co - ale twarda dupa musi być...). O jego przeszłości będzie jeszcze dużo, oj dużo. Kiedyś się nawet pojawi miniaturka na ten temat, a dokładniej chodzi o życie Aarona, ale Caspra jest tam duuuuuużo xD I Ty się, kobieto, nie śmiej z tej potrawy xD Ja serio jadłam coś takiego i było pyszne :D Lexi jest uroczą dziewczynką, prawda? Pewnie byłaby równie uroczą koleżanką, ale myślę, że na coś więcej niż koleżankę nie nadawałaby się. Ma.. hm.. za dużo lexiwatości w sobie. Oj, nic dziwnego, że intryguje Cię "obietnica" xD Specjalnie to dałam, żeby powkurzać moich czytelników, czegóż ta "obietnica" może dotyczyć, huehuehue xD Ale nie domyślicie się tego - Casper jest za dobrym aktorem, żeby się zdradzić :P Ale z miłą chęcią poznam Twoją teorię, więc wiesz, gdzie pisać xD
Pozdrawiam,
Amnesia
P.S. Myślę, że do niedzieli uda mi się przeczytać nowe rozmowy i skomentować je xD Ale nie obiecuję - postaram się (choć maturki z matmy same się nie zrobią xD)
Och!!
OdpowiedzUsuńOMG!!
Zajebisty rozdział!!!
Casper jest niesamowity!
Ha!Udało jej się to ukraść!
Czy mi się wydaje czy ojciec Danielle ją skąś zna?Albo wie,że to siostra Arona.
Świetna bajka,ja na jej miejscu bym ją przeczytała całą,może tam znajdzie parę odpowiedzi.
Boże, każdy rozdział coraz lepszy!
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Hehe, czemu się wszystkim wydaje, że ojciec Dani zna Lexi? xD To dobre pytanie, choć ja nie znam na nie odpowiedzi. No, ale zobaczymy, co też mój straszny mózg wykombinował z tatusiem Danisi xD Oj, ja nie wiem, jakie emocje będą wywoływały u Ciebie kolejne rozdziały, w których rzeczywiście zacznie się SPORO dziać.. Tylko mi na zawał nie zejdź! Gdzie ja znajdę taką wytrwała czytelniczkę, jak Ty? Hihi :*
UsuńPozdrawiam,
Amnesia
Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze się trochę naczekasz... Nawał lekcji, matura, bla, bla, bla. Chcę już wakacje :(
UsuńO nie! Wpadłam po uszy w tym opowiadaniu i co ja teraz zobię?! Czekam na nowy rozdział i mam nadzieję, że znajdziesz chwilkę dla Are you Alice?
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że moja Alicja aż tak Cię zaciekawiła. Ja również mam nadzieję, że znajdę chwilkę dla Are you Alice?, ale niestety mam taki nawał lekcji, że szkoda gadać. Jednak! Mam nadzieję, że w czasie swojej czwartkowej podróży do Krakowa uda mi się coś napisać. :3
UsuńPozdrawiam, Amnesia.
Lubię to, że wprowadzasz to tak wszystko powoli, te relacje, szczególnie właśnie z Casprem. Widać zarazem ich niechęć do siebie, ale jednak coś tam ich ciągnie do siebie, potrafią jednak obyć się bez krzyków i wrednych docinek. Trochę mnie dziwi to, że Lexi wzięła ten plan. Chce coś na nim zobaczyć? A nie sądzi, że ktoś zauważy brak tego planu? W dodatku jeżeli Daniele komuś o tym powie, że brakuje, czy jej tata, to od razu od Caspra będzie podejrzenie właśnie na nią. No ale nie ma to, jak komplikować sobie życie. Dziwnie, że jakoś nie zaczęli rozmawiać o tej Alicji i o grze, ale w sumie nie mogą, to co się dziwić. Zastanawia mnie to, skąd ona tak wszystko wie... Musiałaby być wszędzie. Słuchowo i też kamerować. I dziwne, że nie powiedziała, że Lexi to siostra Aarona, bo na pewno o tym wie. Przynajmniej dowiedziałam się, skąd wie o umiejętnościach hakerskich. Chyba. Cóż tyle pytań, tyle jeszcze odpowiedzi. No i jeszcze ta książka na dobranoc. Nie będzie się dobrze kojarzyła...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Krótko, bo już nie ta pora...
Też mi się podoba, że ich relacja idzie tak powoli. Mogą się ze sobą zaaklimatyzować, zaakceptować. Co do problemu z planem... Specjalnie zrobiłam tak, że Lexi go wzięła, a nie zrobiła np. zdjęcie. Z tym będzie związana jeszcze jedna akcja, ale to dopiero za kilkanaście rozdziałów. Alicja jest wszędzie. Pod wieloma względami. Pamiętaj, że jej macki naprawdę sięgają na każdą możliwą osobę. Jest ona głównym reżyserem przedstawienia pociągającym za sznurki swoich laleczek, sama będąc wciąż w ukryciu. Jeśli nie powiedziała reszcie o Lexi to najwidoczniej ma w tym jakiś cel. Cieszę się, że masz jeszcze tyle pytań. To znaczy, że pętla powoli się zacieśnia. :3
UsuńPozdrawiam :)